sobota, 24 maja 2014

Jak to z tymi płukankami? - dalsza część przygód z brzozą + Fenpejdż

Niedawno pisałam Wam o dwóch przepisach na brzozowe płukanki KLIK! i KLIK! 
Myślałam, że na efekty ich stosowania będę musiała dłużej poczekać. Okazało się jednak, że ich działanie widoczne jest już po tygodniu/dwóch. Łupieżu jest zdecydowanie mniej, problem co prawda nie zniknął całkowicie, ale widać znaczną poprawę. Brzoza i miód nie przesuszyły mi włosów, wręcz przeciwnie, moje kosmyki stały się znacznie milsze w dotyku. Żadna z płukanek ich nie skleja. Zauważyłam również, że ilość wypadających włosów drastycznie zmalała.

A teraz trochę bardziej szczegółowo o każdej z nich.
Miodowa zdecydowanie powinna trochę posiedzieć na włosach przed zmyciem. Trzymana krótko nie daje żadnych efektów, jednak 5/10 minut na włosach daje jej czas do działania. Należy ją jednak dokładnie spłukać by drobinki kory i miód nie posklejały włosów. Po wyschnięciu włosy są cudownie lśniące i miękkie, nawet jeśli ma się problem z wiecznie przesuszonymi końcówkami. 

Brzozowe listki z cedrem są znacznie lżejsze i nie trzeba ich mocno spłukiwać. Dają uczucie świeżości i włosy są po nich bardzo sypkie, ale nie puszą się, ani nie elektryzują. Zazwyczaj trzymam ją 2/4 minuty przed spłukaniem. Używałam jej także jako toniku. Skóra była po nim delikatnie napięta i świeża. Cedrowy zapach bardzo długo się na niej utrzymywał, więc to rozrywka nie dla każdego.

Ich wykonanie nie jest pracochłonne, a efekt jak najbardziej pozytywny. Zachęcam więc do stosowania.

Swoją drogą założyłyśmy sobie fejsbuka. Można nas polubić z boku bloga, albo poprzez link: Facebook!

0 komentarze:

Prześlij komentarz

brushes and patterns by: http://miss-deviante.deviantart.com/ & http://crazy-alice.deviantart.com/. Obsługiwane przez usługę Blogger.

Follow The Author

Followers